Prezentuję turystyczne foto, zrobione starym jak świat (albo i bardziej) samsungiem z latarką:
Focia została zrobiona na T-Centralen, które to jest jakiś pierdyliard razy większe od Żółkiewki i mnie przeraża, bo jest tam dużo różnych zakamarków, przy których łączą się wszystkie linie metra/pociągi/tramwaje/inne środki sztokholmskiej komunikacji miejskiej (za wyjątkiem promów) - więc mam dość spory problem ze zlokalizowaniem odpowiedniego wyjścia tudzież poziomu i śmiem wątpić, czy kiedykolwiek to w stu procentach ogarne ;)
A tutaj piękne niebo podczas Nocy Świętojańskiej, którą szwedzioszki zwą MIDSOMMAR i hucznie świętują, co objawia się zamknięciem wszystkich sklepów na 4 dni, postukiwaniem butelek zawierających różne pyszności z systemu oraz popierdalaniem w krótkich spodenkach/białych kiecach i wiankach z kwiatów na głowie, podczas gdy ja, emigrant, zachodzę w głowę jakim cudem oni wszyscy jeszcze nie zamarzli ;O
Alkohol albo krew wikingów - to musi być to.
Wysłałam kartki, bo kilka kolejnych osób przypomniało sobie o mnie i postanowiło podesłać mi adresy za co uprzejmie dziękuję. Fajnie tu w sumie, już się zaaklimatyzowałam i pogodziłam z losem. W takich wyjazdach fajne jest właśnie to, że nic nie rozprasza. Że można się w końcu zająć sobą, popracować nad dupą (crosstrainera używam, tak. Ale trochę to mało subtelne, że padre A. postanowił zaopatrzyć spot w owy sprzęt akurat wtedy, kiedy zakomunikowałam swój przyjazd. Teraz przynajmniej nie mam wymówki, że na siłownie za daleko, a biegać nie pójdę, bo zimno i pada. RUN BITCH.) oraz poogarniać trochę własną głowę, zacząć być poukładanym człowiekiem i usystematyzować rytm dobowy. Teraz już wiem, żeby nie otwierać dwóch dżemów jednocześnie, bo na przestrzeni dwóch tygodni nie zdążę ich SAMA opierdolić i, w koniec końców, spleśnieją - co jest marnowaniem pieniążków i bardzo nieekonomiczne oraz poniekąd aż wredne w skali globalnej.
Tak więc, umywszy uprzednio lodówkę, z której jebało trupem od zgniłych brokułów, dokonałam pierwszych w życiu W PEŁNI PRZEMYŚLANYCH zakupów spożywczych. Tak więc teraz w niej mam dużo pysznych wazyw, pokupowanych w liczbie sztuk: 1. Kupiłam też grejpfruty, bo się oszukuję bardzo, że skończę niedługo z czekoladowym nałogiem i bd żreć co rano połówkę grejpfruta z jajkiem i tekturowym-w-smaku organicznym musli zalanym mlekiem sojowym. YEA. Szczytny cel, tym bardziej, że normalnie śniadania zastępuje mi zestaw kawowo-papierosowy, a głód na serio zaczynam odczuwać dopiero kolo 12 - poźniej, jak już odpalę i rozgrzeję żołądek, wpierdalam do późnej nocy. NIE WOLNO TAK, MAGDO.
Magda mnie trochę słucha. Nie do końca, bo zawsze miała problem z autorytetami i pokorą, ale jest na dobrej drodze, żeby w końcu wyjść na ludzi. Magda też ostatnio trochę mi pojękiwała, bo nie była pewna, czy bardziej ją wkurwia czy smuci fakt, że niektórzy ludzie bardzo ją teraz olewają i nawet odbierając telefon późnym popołudniem (a za rozmowy międzynarodowe się wcale groszy, czy tam ore, nie płaci) potrafią jeszcze mieć pretensje, bo akurat spali. Chuj Ci w dupe, du. Hurts a lot. Ale takie życie, są misie warte kochania i misie wcale nie warte. Właśnie to jest dobre w wyjazdach, że się nabiera dystansu, patrzy trzeźwym okiem na świat i ludzi, na doświadczenia z przeszłości i wyciąga właściwe wnioski. Bo jeśli mam być fajna tylko jeśli jestem wystarczająco blisko, żeby móc powycierać smarki - to równie dobrze mogę nie być fajna ffcale. Troszę już przeżyłam, z czymś takim też sobie poradzę. Duża jestem, nie. Bogom niech będą dzięki, że mam teraz kilka poważniejszych spraw na głowie i emocjonalne rozterki schodzą niejako na dalszy plan.
ALE: na szczęście są na świecie ludzie, którzy o mnie pamiętają i nie dość, że odpisują na esemesiaki, odbierają telefon w środku nocy to potrafią nawet sami zadzwonić i przegadać pół godziny o wszystkim i niczym tylko po to, żebym się do końca niezforeweralołnowała ani nie skoczyła w afekcie z klifu, przerażona dorosłością. That's friends are for, podobno ;)
Fajnie w końcu dotrzeć do siebie, ogarnąć że wszystko to co się działo wpłynęło na to kim teraz jestem i wkońcu przestać hejtować przeszłość i zająć się przyszłością, która jest o tyle ważniejsza, że (jak ktoś kiedyś powiedział) "spędzisz w niej resztę życia".
xoxo
wygladasz jak rodowita szwedka!!
OdpowiedzUsuńco Ty, one są brzydsze :DDD
Usuńbardzo spodobało mi się nowe słowo - rozforewol... no w każdym razie to z foverev alone. ; D
OdpowiedzUsuń