piątek, 15 czerwca 2012

ja już

Bardzo się cieszę, że TO już ruszyło.

Fajnie mieć drugiego blogaska, moja internetowa ekspansja przybiera na sile <3

Nic mnie tu w sumie nie zaskoczyło, przeżywam jedno wielkie deja vu ;) Wszędzie tee same równo przystrzyżone trawniki. Te same białe płoty przy domkach na peryferiach ,wyglądających dla mnie jak małe kopie Willi Śmiesznotki z fotelami i kocami na werandzie. Te same miejsca, to samo metro, to samo mieszkanie i ten sam kurz w domach. Dzisiaj obchodzę dwudtygodnicę sprzątaczej pracy. Z tej okazji postanowiłam przeliczyć dostępne fundusze i zrobić pierwsze odkąd tu jestem Wielkie Pranie ;) Co prawda kupowanie nowych ubrań, kiedy stare się pobrudzą jara mnie strasznie, ale to chyba nie jest najlepsze rozwiązanie na dłuższy czas. Trochę mi ciężko, bo wszędzie kuszą ogromne plakaty z napisami REA albo SALE, aczkolwiek postaram się być dzielna - trzymajcie kciuki, misie *;

Zastanawiam się trochę nad tym, czy nie zaczynam pracy za szybko. Dzisiaj pewnien młodzieniaszek, którego rodzice wyjechali na dwa tygodnie, nie zdążył do 8 rano pozbierać dziwek z podłogi, pewnie po wczorajszej imprezie <3 Ekstra. Mamy czwartek, umieram z zazdrości przez takich dzianych dupków ;C Ale (!), jak już mówiłam - staram się być dzielna. Więc zaciskam zęby, zaciskam palce na odkurzaczu i biorę się za wypełnianie mojego przeznaczenia, za to mi w końcu tak pięknie płacą. Szwedzi wcale nie piją tak mało, jak mogłoby się wydawać z uwagi na częściową prohibicję (państwo ma nadal monopol na sprzedaż trunków powyżej, żeby nie skłamać, 4,5 procent). Sieć  SISTEMBOLOGET przeżywa co piątek prawdziwe oblężenie, bo szybciej zamykają, więc spoconozmęczone szwedzioszki BIEGNĄ ile sił w nogach, aby tylko zdążyć zrobić zapasy na weekend. Głupki. Mieli na to cały tydzień, c'nie? Dużą popularnością cieszą się również polskie busy przeznaczone w teorii do przewozu ludzi. W praktyce natomiast cały bagażnik jest załadowany, obok kilku niknących w tumie kartonów walizek, róznymi bardzo fajnymi polskimi specyfikami ;DDD.

Nie nienawidzę na dziś, to chyba dobrze. Nie wiem. Może w końcu przyszła akceptacja, może to kwestia przyzwyczajenia do rzeczy, ludzi i zjawisk godnych nienawidzenia, albo po prostu nieświadomie to tamuje i jak wszystko pęknie, to spłonę w ogniu wkurwu życia. Zobaczymy.  Fajnie czasami nie-ponienawidzic, nienawiść jest męcząca. A ja dzisiaj, tak jak podczas ostatnich czternastu dni, trochę nie mam siły.

Cieszę się niezależnością. Bardzo łatwo się przyzwyczajam do nowego otoczenia, ciekawe czy to dlatego, że wszędzie czuję się jak w domu czy nigdzie nie czuję się jak w domu. Czuję się normalnie. W każdym miejscu tak samo. Kawalerskie życie mi służy. W sypialni mam duży tv, obejrzałam nawet mecz (zakochałam się też, tak). Fajne plakaty z cycatymi niuńkami też są. Spoko. Kupiłam bardzo dużo mozzarelli, dużo pomidorów i powoli ogałacam krzaczek z bazylią. Jest spoko. Na potem zostawiłam sb zupki chińskie, mam bardzo duuuuzo zupek chińskich. Będę świecić w nocy. Albo i nie będę, bo do sierpnia mogę tylko pomarzyć o czarnym gwieździstym niebie ;];] Na początku było trochę cięzko z zasypaniem, ale wpadłam na genialny pomysł zabrania kartonów z ICA  (główny zaopatrzeniowiec mojej lodówki, pozdro) i pozasłaniałam okna, więc już spoko.

Nie kupiłam jeszcze kartek ;) ale kupię i wyślę, możecie powolutku nadsyłać dokładne adresy - nie zmarnują się, promys.

Dzisiaj wydawało mi się, że widziałam Szczęsnego na deptaku. Trochę mało prawdopodobne i odwrotnie proporcjonalnie dziwne, bo kocham (odkąd obejrzałam pierwszy mecz, transmutowałam w futbolową pseudogrupies albo coś) Perquis'a. Btw. do obejrzenia meczu przyczynił się brak jakichkolwiek planów na cokolwiek, a palić mogę tu + Marina (rosyjska sąsiadka, właścicielka polskiego yorka z różową kokardką zwanego powszechnie Guczim, który słucha tylko mnie, bo przeklinam do niego po polsku a sam owy szczuropies pochodzi z Gdańska) namawiała mnie do oglądania i strasznie jarała się tym, że ruscy mogą dostać od "naszych" - czyli reprezentacji PL, własnościowo mojej i Mariny. Jej uwadze nie umknęły również planowane przez polskich kiboli ustawki, których głównym celem było przelanie jak największej ilości sowieckiej krwii - tym też się jarała. Trochę to smutne, ale po zawiści w oczach wnioskuję, że ta kobieta raczej nie ma zbyt wielu dobrych wspomnień związanych z ojczyzną i rodakami. Może ją sprzedali do Szwecji? Kto wie, w końcu jej szwedzki mąż jest jakiś milion lat starszy ;]

Miałam wrzucić foty, ale dopiero dzisiaj odzyskałam sprzęt - więc jak tylko wyjdę z domu (co jest równoznaczne z ukonczeniem pierwszego dudowego posta na blogasku) to trochę natrzaskam. Chociaż google ma pewnie lepsze, bo nie mam talentu do robienia fot (w przeciwieństwie do ojca mego, który ma nawet ah oh fotobloga) i technika mnie nie lubi (jego lubi).

Tęsknię trochę, ale jestem dzielna. Cały czas tworzę w głowie hymny o mojej domniemanej dzielności, staram się nadać wszystkiemu jakiś sens i trochę bardziej we wszystko wierzyć.


Poki co wrzucam jotubowski filmik, który da Wam pewnien podgląd na to, jak bardzo upierdolone kuchnie muszę sprzątać i jak bardzo smaczne jest wszystko to, czym mnie goszczą. Paj ze czymkolwiek nie jest spoko (kruche i tłuste ciasto, bardzo popularne z nadzieniem jajecznicowym, tak. jajecznicowym. nie mylić z jajecznym), a wędzone mięso z łosia (borze muj drogi, nazwy za cholerę nie powtórzę - jeśli kiedyś jakiś szwedzioszek zaproponuje Wam coś o bardzo bulgoczącej i dość długiej nazwie MIEJCIE SIĘ NA BACZNOŚCI) nie jest spoko jeszcze bardziej:


Buzi buzi buzi, idę czytać Bonda nad zatokę *;

Przepraszam wszystkich wrażliwców za literówki i wszelkiej maści błędy (zamierzone lub też nie), ale nikim mniej i nikim więcej niż sobą już raczej nie będę - więc trzeba zlać, przyzwyczaić się albo zmienić kanał ;]

14 komentarzy:

  1. DAJ MI ADRES DO FOTOBLOGA TWOJEGO STAREGO PLIS

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. wstydzę się trochę, może jak się w końcu schlęję (w sobotę) to będę mieć jakiś taki bardziej wspierający młode talenty z podziemia fotografii nastrój. Poki co: MOWY NIE MA. Nie powinnam chyba w ogóle o tym wspominać na blogasku, ale ostrzegałam, że będę jechać prywatą ;]

      Usuń
    2. WŁAŚNIE MIAŁAM O TO PROSIĆ.
      PROSZEEEEEEEEE

      Usuń
  2. Dude proponuje jak juz sie kiedys spotkamy na naszej ojczystej ziemi zrobic maraton gotowania rzeczy z emigracji

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. spoko, kto przeżyje - WYGRYWA ! <3

      Usuń
    2. dude idz na ten spacer juz

      Usuń
    3. zapraszam do mojego studenciakowego mieszkania - jak już je bd mieć, emigranci. Mogę być również degustatorem <3

      Usuń
  3. proponuje napisać ten hymn i wkleić go tutaj, beny może napisze jakąś muzykę i bedziemy miec wlasny hymn emigrantow. ELO! :**********

    ps wysle Ci adres na PRV!!!!!!!!!

    OdpowiedzUsuń
  4. ciekawa jestem miny tego typa od dziwek z podłogi, musiałaś mieć niezłą bekę <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. miałam niezłą zazdrość, która przyćmiła bekę ;C ale troszkę mi się uśmiechnęło, nie powiem, że nie.

      PS : ZACZĘŁAM PISAĆ POST W CZWARTEK, STĄD DWUTYGODNICA (CHOCIAŻ I TAK CHYBA SIĘ JEBŁAM O DZIEŃ, ALE MIAŁAM STELMATYKĘ ZAMIAST MATMY W LO, WIĘC PROSZĘ O WYROZUMIAŁOŚĆ. MIEWAŁAM JUŻ PROBLEMY Z DOLICZENIEM DO 10, CO DOPIERO 14).

      Usuń
  5. 38 year old Office Assistant IV Inez Baines, hailing from Val Caron enjoys watching movies like "Spiders, Part 2: The Diamond Ship, The (Die Spinnen, 2. Teil - Das Brillantenschiff)" and Yo-yoing. Took a trip to Sceilg Mhichíl and drives a C70. zajrzyj tutaj

    OdpowiedzUsuń
  6. 24 year-old Programmer Analyst I Allene Aldred, hailing from Cowansville enjoys watching movies like I Am Love (Io sono l'amore) and Metalworking. Took a trip to Mana Pools National Park and drives a Ferrari 275 GTB/4 ART Spyder Alloy. dowiedziec sie wiecej

    OdpowiedzUsuń